Wybieram Rodzinę – bo to tu zaczyna się każda historia


14 maja 2025 r.

Rodzina to nie idea. Rodzina to codzienność - piękna, wymagająca i zaskakująca. To właśnie tu codziennie uczę się miłości, odwagi i odpowiedzialności - pisze wielodzietny ojciec :)

Wybieram Rodzinę – bo to tu zaczyna się każda historia

 

Rodzina to nie idea. Rodzina to codzienność - piękna, wymagająca i zaskakująca. To właśnie tu codziennie uczę się miłości, odwagi i odpowiedzialności. Jestem ojcem szóstki dzieci. Wybrałem dużą rodzinę, gdyż z moim aktywnym usposobieniem jest to najlepsze pole do rozwoju.

Czym jest dla mnie rodzina?

To odpowiedzialność za relację z żoną Edytą, która jest sercem naszej rodziny. Przez mój szacunek do niej, przez sposób, w jaki rozmawiamy, jak podejmujemy decyzje, jak się wspieramy, pokazuję naszym dzieciom, że miłość to nie tylko uczucie, ale codzienna troska i zaangażowanie. W ten sposób uczymy ich, jak budować zdrowe i silne relacje w przyszłości.

Jedne z najbardziej poruszających doświadczeń w moim życiu to przyjęcie na świat moich pociech, każde pamiętam jako chwilę wyjątkową i podniosłą, niemal mistyczną. Szczególnie wspominam poród trzeciego dziecka, Stanisława, który w związku ze splotem niesprzyjających okoliczności podjąłem samodzielnie. Ten moment, ta chwila, gdy trzymałem w ramionach różowiutkiego i rozkosznie ciepłego synka, pozostanie ze mną do końca życia.

Rodzina to też wyprawy, wspólne pasje i przygody. Podczas jednej z górskich wypraw w Karkonosze, nasz syn Franciszek niefortunnie doznał urazu na trasie wędrówki. Rozcięta głowa, krew, płacz - i znów, trzeba było działać szybko. Będąc ojcem, adaptuje się do sytuacji błyskawicznie.

A gdy pytają mnie, co to znaczy „budować relację z dziećmi"? Odpowiadam jednym słowem - czas. Taki prawdziwy, obecny i świadomy. Jak na przykład podczas wspólnej wyprawy ojców z dziećmi kajakami przez Kaszuby. Fale na jeziorze Karasińskim, przygoda, zmęczenie, mokre ubrania i śmiech, który niósł się echem po jeziorze, gdy z radością dobijaliśmy do brzegu po walce z żywiołem. Byliśmy zespołem współpracując tak przy wiosłach jak i nawigacji oraz sterowaniu kajakami. A wieczorem ogniska, rozmowy, śpiew przy akompaniamencie wilków z Borów Tucholskich i ogromna wdzięczność za ten spływ.

Ten czas to też codzienne towarzyszenie dzieciom w ich codzienności i pasjach. Czy to przewijając Faustynie pieluchy, czy to na scenie, gdy słucham jak Esterka gra na pianinie, czy to pstrykając zdjęcia do albumu w stajni, gdzie Anielka kulbaczy konia, czy też nad książkami, gdzie z Krzysztofem rozwiązujemy matematyczne łamigłówki.

Wiem, że życie rodzinne to nie bajka, to droga i to bardziej przypominająca maraton niż sprint. Ale właśnie w ciągu tej podróży uczę się najwięcej. Dzieci nie potrzebują idealnego ojca. Potrzebują mnie raczej jako obecnego, uważnego i zaangażowanego. Takiego, który czasem zagra z nimi w piłkę, czasem nauczy opatrywać ranę, a czasem po prostu będzie towarzyszył z zainteresowaniem.

Dlatego wybieram rodzinę. Każdego dnia. I wierzę, że to najlepsza decyzja mojego życia.

Autor: Łukasz, tata szóstki dzieci

Realizacja: A.Net.pl
Wesprzyj nas
1,5 procent
Newsletter